Photos by Bob Krist for National Geographic, via here
Jestem już w Rzymie. Ale dzisiejszy dzień był tragiczny od samego początku. Pobudka o 2 w nocy, zero snu, pociąg do Krakowa o 3.40. Później okazuje się, że nagłym trafem pociąg rozdzielił się w 2 zupełnie różne kierunki, a informacji oczywiście żadnej. Tym sposobem zostałam cofnięta do innego pociągu wracającego do Katowic, co od razu powiązało się z oczywistym faktem, że nie ma opcji abym jakkolwiek zdążyła na swój lot. I nagle czarna rozpacz. Odprawa zrobiona, biletów przebukować już się nie da. Dno najgłębszego dna.
I w takich chwilach, w najgorszych z możliwych okazuje się, że jednak są gdzieś jeszcze ludzie, którzy potrafią naprawdę bezinteresownie pomóc. Zaczęło się kombinowanie całego wagonu konduktorskiego co tu zrobić, żebym jednak zdążyła... jedyną opcją było wzięcie taxi i pędem do Krakowa jakieś 80 km... Konduktor zadzwonił do znajomego taksówkarza, genialnego pana Andrzeja, który z kolei okazał się "nadwornym szoferem" Jacka Stachurskiego ;)
Zdążyłam. Dojechałam. Panie Andrzeju: życie mi pan uratował :)
Super, ze sie udalo! Ja w Rzymie spedzilam miesiac. Mieszkalam niedaleko Porta Pia przy Via Nomentana. Niezapomniany czas! Pod Panteonem potrafilam przesiedziec dlugie godziny. Do dzis Rzym pozostal moim ukochanym miastem. Potem wywialo mnie na polnoc. Ale Veneto to nie to samo co gorace Lazjum. Powodzenia!
ReplyDeleteO, naprawdę? fajnie! niestety okolicy jeszcze nie kojarzę, ledwo raz byłam przy bazylice św.jana na lateranie. mieszkam raczej na średnich peryferiach miasta, ok 15 min metrem do centrum. zobaczymy jak będzie... w każdym razie zawsze to jakaś zmiana otoczenia i co tu kryć, italia to jednak italia... :) dzieki wielkie!
ReplyDeleteTy wariatko! niesamowita historia! :)
ReplyDeletejak Ci tam?
przytulam z wro i otulam cieplą myślą :)
Poznasz - spokojnie. Niedaleko Panteonu, idac od strony via del Collegio Capranica jest swietna lodziarnia - nzywa sie dalle Palme/dalla Palma (chyba, nie pamietam dobrze). Do wyboru okolo 50 roznych smakow lodow! Zreszta, sama na pewno trafisz:) Pierwszy raz jak pojechalam do Rzymu mieszkalam na ostatniej stacji metra - Rebibbia, przy via Tiburtina - straszne miejsce. Chyba gorszego juz nie moze byc:)
ReplyDeletedzięki wielkie za ten jakże perfekcyjny opis! :)
ReplyDeletepostaram się zapamietac i sprawdzic kiedyś tamto miejsce. zreszta... bedzie tyle do zobaczenie, że nie wiem czy mi czasu wystarczy... pomimo wstepnie zaplanowanych 5 miesięcy. zobaczymy co będzie dalej. póki co trzeba język piłować ;)
monia@ wariatkowo było okrutne, ale na szczęście skończyło się dobrze. jest miło, ale wiesz... poczatki zawsze bywają troche nieswoje... ale daje rade, niedługo na pewno bedzie lepiej...