Zara Two-Tone Lace-Up's Shoes, via zara.com
Przyznam, że pogoda w Rzymie bywa naprawdę uciążliwa. Niby ciepło, niby słońce... a tak naprawdę w okresie takim jak ten obecny są dni, kiedy nie ma się ochoty wystawić nosa z domu nawet na moment. Potrafi lać jak z cebra przez 3 dni z rzędu i jak nie ma się porządnych kaloszy i wielkiego parasola, lepiej darować sobie spacery po mieście.
Niestety zaraz po przyjeździe moje oficerki z Zary, w których przechodziłam całą zimę, dokonały swojego żywota. Jeden z butów całkowicie mi się rozkleił, czym nawet nie jestem zaskoczona, bo wcześniej dokładnie to samo stało się z inną parą kozaków, tej samej marki zresztą. Obecnie jestem zmuszona hasać w moich ulubionych białych tenisówkach od Hilfigera, w których przechodziłąm prawie całe ubiegłe lato i 2 razy już wróciłam do domu z nogami, które wyglądały jakbym zanurzyła je w wannie. Z butami włącznie. I chyba nie mam teraz innego wyjścia, jak kupić coś w miarę szybko, żeby nie powtarzać powielonego już wcześniej schematu.
Nr 1 na liście to dwukolorowe oksfordy z Zary (jakże by inaczej), które może nie należą do przesadnie tanich, ale cóż... jak już mam coś kupować, to zgodnie z postanowieniem niech to będzie rzecz przemyślana i w miarę porządna. Jeszcze ich nie mierzyłam, dlatego trudno powiedzieć czy na bank znajdą się w mojej szafie, w każdym razie wyglądały mi na dość solidne i poza tym po prostu ładne. Nie są to co prawda kalosze, ale deszcz może jakoś przetrwają. Poza tym taki model butów zawsze mi się marzył.
Jutro wybiorę się chyba na mały obchód i zobaczymy co z niego wyniknie.
No comments:
Post a Comment